poniedziałek, 25 maja 2015

sentymentalnie

Ostatnio ciężko mi sklecić parę zdań - jakoś nie mam kompletnie do tego głowy. Trochę się u nas pogmatwało, a sprawy które dotąd wydawały się kompletnie abstrakcyjne nabrały realistycznych barw. Ale ja nie o tym. Nie mam kompletnie ochoty płakać tu nad moim losem, wolę to robić na osobności ;)

Dobrze, że są zdjęcia, dobrze, że są wspomnienia. Uśmiecham się patrząc na nie i nie mogę uwierzyć, że już dwa tygodnie minęły od naszego wypadu w góry. 

Drugiego dnia naszego weekendu, w sobotę pogoda nie była już dla nas taka łaskawa. Przewalające się na niebie chmurzyska próbowały nas nastraszyć i zniechęcały do wychodzenia gdziekolwiek. Ze względu na to, że weekend krótki, a czas gonił, stwierdziliśmy, że nie będziemy cały dzień siedzieć w czterech ścianach (choć nie ukrywam - ściany hotelu są całkiem przyjemne ;)) i zaryzykujemy - w końcu z cukru nie jesteśmy. 

Tym sposobem tuż po śniadaniu i zabawie w hotelowym kids roomie (no może z tym tuż trochę przesadzam, bo my z tych co to mają dość długie szykowanie ;) wyruszyliśmy na górskie szlaki (tu znów lekko wyolbrzymiam ;)). Dzisiejsza wycieczka miała być ciut sentymentalna - byliśmy tu z M. parę lat temu. 

Chcieliśmy koniecznie pokazać Mai któryś z wodospadów - Szklarkę, bądź Kamieńczyka. Ostatecznie padło na ten pierwszy ze względu na bliskość parkingu i te nieszczęsne chmury, które straszyły ulewą.
Jeśli będziecie blisko Szklarskiej Poręby i nie wybieracie się wysoko w góry, a macie ochotę na bliższy kontakt z naturą naprawdę warto tu przyjechać. Jak już wspomniałam, jest blisko z parkingu, a i sama droga jest bardzo przyjemna. Pod samą Szklarkę można też spokojnie dojechać z wózkiem. 
Jak się zapewne domyślacie Maja była zachwycona. 





Gdy odhaczyliśmy już punkt A z naszej listy trzeba było wymyślić co dalej. Całkowicie uzależnieni od pogody, bez konkretnego planu, korzystając z maksymy - dla każdego coś miłego wyruszyliśmy więc... za granicę. Naszym kolejnym celem stał się Czeski Harrachov... i oczywiście skocznie narciarskie. Tu również byliśmy kiedyś jako para. Wspaniałe uczucie wracać w te same miejsca w powiększonym składzie, już jako rodzina. Cudownie wszystko odkrywać na nowo i cieszyć się z tego razem z Nią. Udało nam się nawet dotknąć śniegu w maju :) Deszczu niestety też. Na sam koniec oberwała się chmura i do hotelu wracaliśmy w strugach deszczu. Mimo wszystko szczęśliwi, bo plan został zrealizowany.







Czas pędzi jak oszalały, a w takie dni chyba jeszcze szybciej! Dobrze, że wspomnienia można zatrzymać w naszych głowach i na twardych dyskach. I mimo, że czasem nie chce mi się już targać tego ciężkiego aparatu, jednak to robię. I dobrze, bo później nie żałuję.

wtorek, 19 maja 2015

Trochę na bajkowo i do góry nogami, czyli weekend w Karpaczu z dwulatkiem - dzień 1.

Wspominałam Wam w ostatnim poście, że dam znać co oprócz błogiego lenistwa porabialiśmy w Karpaczu i okolicach. Jak wiecie, stawialiśmy przede wszystkim na wspólnie spędzone chwile i dobrą, rodzinną zabawę. Chcieliśmy skupić się na Majce, być wreszcie tylko dla Niej... i odpocząć od problemów codziennych (które niestety ostatnio dość mocno dały mi się we znaki). Miał być relaks i fun ;)

Pierwszym nieplanowanym miejscem, do którego zawitaliśmy zupełnie przez przypadek była "Chata na głowie" w Miłkowie. Mogliśmy wejść do domu przez okno i spacerować po suficie, pod dyndającymi nad nami meblami i przedmiotami codziennego użytku. Niesamowite uczucie. Zostaliśmy ostrzeżeni, że błędnik może oszaleć i czasem naprawdę było trudno utrzymać równowagę. Daliśmy radę, a Maja biegała po całym domu z niedowierzaniem i zachwytem. Ciekawe miejsce, ale cena za wstęp moim zdaniem trochę wygórowana (20 zł bilet normalny).




Kolejnym punktem na naszej zabawowej mapie był Park Bajek w Karpaczu. Miejsce fajne, zwłaszcza dla rodzin z małymi dziećmi. Spędziliśmy tam sporo czasu na placu zabaw, a my momentami mieliśmy ubaw taki jak nasza dwuletnia córka ;) W Parku można też zobaczyć inscenizacje wielu bajek. Nie wiem jak jest w sobotę czy niedzielę, ale w piątek do południa była garstka ludzi więc prawie całe królestwo mieliśmy dla siebie ;)












Maja: /czapa - Mommy's wear / kamizelka - reserved / bluza - h&m / spodnie - by mimi / adidasy - nike/

W sobotę pogoda nie była już dla nas tak łaskawa, ale się nie daliśmy. O tym już niebawem ;)

piątek, 15 maja 2015

Mała odskocznia

Lubię przeglądać oferty wycieczek i hoteli, Portale typu travelist czy groupon doskonale o tym wiedzą, bo co rusz zasypują mnie swymi superokazjami. Pewnie nie mnie jedyną ;) Często dumam jak by to było fajnie znaleźć się tu czy tam. Zdarza mi się dzielić tymi moimi przemyśleniami z M. i bombardować tymi fantastycznymi ofertami. Jakież było moje zdziwienie, gdy po otwarciu mojego linka odpisał mi "to kiedy rezerwować?". Kopara mi opadła ;) 

Wybraliśmy Osadę Śnieżka niedaleko Karpacza. Jako, że pogoda w górach, zwłaszcza teraz z maju jest zmienna jak... pogoda w górach - nie nakręcaliśmy się na wycieczki szlakami górskimi. Poza tym - nie oszukujmy się - z dwulatkiem zdobywanie szczytów nie jest łatwe. Postawiliśmy głównie na spędzenie czasu w trójkę w miłym otoczeniu i wspólną zabawę - po prostu na bycie ze sobą. I tego nam było trzeba!












Przez te trzy dni byliśmy tylko dla siebie. W domu zawsze jest coś do zrobienia, a tu nie musieliśmy się martwić o sprzątanie czy gotowanie. Pełen luz. I to właśnie lubię! Lubię skupiać się tylko na nas - taka ze mnie familijna egoistka, a co ;)
Żeby nie było, że tylko siedzieliśmy w hotelu. W kolejnym poście więcej o tym co udało nam się zobaczyć. Stay tuned!

środa, 6 maja 2015

hello May!

Wreszcie jest! Upragniony, wyczekiwany... Zdecydowanie jeden z moich ulubionych miesięcy. 
Przyniósł soczystą zieleń trawy, kontrastującą z pięknie wystrojonymi w kwieciste suknie drzewami, które zawsze robią na mnie wrażenie! Pamiętam jak byłam dzieckiem, babcia opowiadała mi, że drzewka tak się stroją, jak dziewczynki do komunii :)
Mimo kiepskich prognoz zaskoczył nas też cudowną pogodą. Przynajmniej w ostatni dzień pierwszego majowego weekendu.

Długi (tiaa!) majowy weekend był znów zbyt krótki. Ze względu na natłok innych "obowiązków" (tj. imprez rodzinnych .. btw ostatnio sporo tego u nas ;)) nie spędziliśmy go tak jak "wypada". 
A co wypada? Ano bieganie po trawie, pikniki, grille - no wiecie takie tam majówkowe historie. Ale, ale! Odbijemy sobie już w piątek. Przed nami weekend w Karpaczu. Przebieram nóżkami na samą myśl :)

Nie myślcie sobie jednak, że w ogóle odpuściliśmy eskapady na świeżym powietrzu. Ja nie z tych co tracą czas na siedzenie w domu. Jak tylko trafiła się okazja czmychnęłyśmy przywitać się z Majem i z Mają ;) nad zalew w Gołuchowie. 

Chyba słowa są zbędne. Popatrzcie.

PS. Czy Wy też tak lubicie Maj?
















Maja:
- spinka - reserved
- t-shirt - cool club
- spodnie 'zpadadeszczykiem' - Mommy's wear
- adidaski - Nike