W Parku Miejskim, co niedziela..
Co niedziela to może niekoniecznie, bo chyba byśmy zbankrutowali! Czy te króciutkie przejażdżki muszą, aż tyle kosztować? Za moich czasów (powiało grozą ;) można było sobie pozwolić na oblecenie całego wesołego miasteczka, a budżet domowy na tym za bardzo nie ucierpiał. Za to teraz istne szaleństwo. Trzy minuty pokręcenia się w kółko i 14 zł mniej w kieszeni!
Oczywiście początkowo byłam przerażona pomysłem zabrania Mai na karuzelę. W głowie kłębiły się czarne myśli:
- A co jeśli zacznie się wyrywać i płakać? Nie zatrzymają dla Nas specjalnie karuzeli! Te 3 minuty mogą trwać w nieskończoność.
Ale ogromna chęć Mai i pokazywanie paluszkiem, że chce "
tu" mnie przekonała. Kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?
Skusiłyśmy się więc na stare sprawdzone łabędzie i kurki, które z pewnością pamiętają jeszcze czasy mojego dzieciństwa.
Z pewną dozą niepewności zasiadłyśmy na swoich miejscach i czekałyśmy na nieznane. Posiedziałaś chwilę, po czym stwierdziłaś stanowczym głosem - "koniec". A karuzela jeszcze nawet nie ruszyła. Myślę - jak nic, zaraz zaczniesz wychodzić - w końcu jak koniec, to koniec. Nagle lekko szarpnęło i karuzela ruszyła. Gdy zobaczyłam Twój uśmiech na buzi od razu kamień spadł mi z serca. Wiedziałam, że przejażdżki polubisz tak samo jak ja. W końcu moja krew :)
 |
Dalej mama, nie panikuj! Idziemy! |
Jeździłyśmy w górę i w dół a namalowany na Twojej buzi rogal cały czas tam był! Uwielbiam sprawiać Ci radość! Później trudno było Cię przekonać do powrotu do domu..
Spotkałyśmy po drodze stadko gołębi. Kolejna niedzielna atrakcja. Twoja kocia natura koniecznie kazała wytarmosić jakiegoś za piórka, ale na szczęście ptaszki sprytnie uciekały.
Żeby Twoja radość całkowicie sięgnęła zenitu wstąpiliśmy po drodze na lody do Maca.
- Lodi, Lodi!
Wybrałaś i tak frytki - z kekupem. No ale skoro BLW to BLW ;)
Uwieńczeniem naszej rodzinnej niedzieli był przystanek obowiązkowy - plac zabaw pod klatką.
Czujesz się tam jak superbohater i żadne "kusiu" (husiu) nie jest Ci obce ;)