czwartek, 17 września 2015

Jestem sobie przedszkolaczek...

Jak niektórzy z Was wiedzą Maja swą przygodę z przedszkolem zaczęła pół roku temu. Miała wtedy zaledwie 2 lata i 3 miesiące (o naszych początkach możecie poczytać tutu i tu) Więc gdy zbliżał się pierwszy września byłam już zaprawioną w boju mamuśką. Jedyne czym się martwiłam to to, że Maja musi porzucić swoje wakacyjne zwyczaje spania do 10 i zacząć wstawać z kurami ;). Oprócz długiego porannego wychodzenia najpierw z łóżka, później z domu, które wprawiało mnie w dziką euforię, którą oczywiście kamuflowałam jak tylko umiałam wszystko poszło gładko i bezproblemowo. Maja poszła razem ze swoją starą grupą, więc nie było stresów związanych z nowymi twarzami. Ciocia też ta sama - uwielbiana przez Maję. Nie było płaczu, ani zgrzytania zębami. Dzielna ta nasza córka jak nie wiem :)
W tym roku nie ma już leżaków, z czego ja chyba nie do końca jestem zadowolona, za to Maja na tą wiadomość podskoczyła z radości wyżej niż pasikonik. Mam wrażenie, że w jej przekonaniu leżaki były najgorszym punktem programu, więc ich brak jest zdecydowanie na plus. Worek przedszkolaka pomniejszył się też o pampersy i smoczka, rzecz jasna. 
Niestety są też ciemne strony. Zmieniłam pracę, a w związku z tym zaprowadzam Maję przed 8, a odbieram po 16 (często jako ostatnią!). Maja na szczęście zawsze jest wesoła i chyba to nie jest dla niej jakiś ogromny problem, ale mimo wszystko i tak kiepsko się czuję z tym, że musi być tak długo w przedszkolu. 
Mniemam, że zaczęła też odreagowywać nową sytuację... po południami w domu. W związku z tym ostatnio mamy istny armagedon - ale o tym już w innym odcinku ;) 


sobota, 5 września 2015

Good bye holiday!

Znów wakacje minęły zbyt szybko.  Zaledwie tydzień temu je pożegnaliśmy, a pogoda zmieniła się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Po upałach ani śladu. Sama nie wierzę, że to piszę, ale może to i lepiej? Zdecydowanie mniej bolesny będzie powrót do codziennych obowiązków.
Były to moje najdłuższe wakacje spędzone z Mają. Cenny czas, którego tak bardzo brakuje w ciągu roku. Miałyśmy okazję być razem ponad miesiąc,a  w międzyczasie dołączył do nas M. Wakacje te nie należały niestety do najłatwiejszych (klik), ale staraliśmy się czerpać z nich jak najwięcej radości. I choć nie udało się zrealizować planu w 100% myślę, że podołaliśmy. Jej uśmiech mówił wszystko.

Kuzyneczki :)

sobota, 29 sierpnia 2015

Sea Star Premium - nasze wakacje nad Bałtykiem

Uwielbiam Bałtyk - żadne zagraniczne morze nigdy nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak On. Zawsze mnie zaskakuje. Jest taki dziki i nieobliczalny. I zimny jak cholera! ;)
W tym roku postawiliśmy właśnie na wakacje nad naszym polskim morzem. Ze względu na wakacyjną przerwę w przedszkolu urlop musieliśmy zaplanować na sierpień więc zagraniczne czerwcowe "firsty" i wrześniowe "lasty" musiały odejść w niepamięć. Niestety wakacje za granicą w pełni sezonu to bardzo kosztowna impreza, więc nie braliśmy ich pod uwagę. 
Jako, że tym razem wybieraliśmy się w większym gronie - razem z moją mamą i bratem szukaliśmy noclegów, które dadzą nam pewną swobodę. M. upierał się też, że chce sobie pogrillować, więc decyzja zapadła - szukamy domku. 
Nauczeni doświadczeniami, szukaliśmy czegoś bliziutko morza, co by droga na plażę z tym całym ekwipunkiem nie zajmowała nam pół dnia. Wiadomo - parawany, ręczniki, maty, wiaderka. I niesforna trzylatka ;) Nawet pincet metrów wydaje się czasem wiecznością ;)
Na stronę Sea Star Premium trafiłam kompletnie przez przypadek i od razu mnie oczarowała. Oferowała właściwie wszystko czego szukaliśmy (no może brak posiłków - ale wiem, że nad tym pracują ;)) w super standardzie i atrakcyjnej cenie. Okazało się, że ośrodek jest nowiutki, a to jego pierwszy sezon. Wszystko świeżutkie, nowoczesne i 90 metrów od morza! Z tego co wiem planowane są kolejne inwestycje, więc w przyszłym roku ośrodek będzie zaskakiwał na nowo.
Tymczasem zapraszam na porcję zdjęć :)




PS. Wpis nie jest sponsorowany. Chciałam się zwyczajnie podzielić z Wami fajowym miejscem . Może przyda się w przyszłym roku ;)

środa, 26 sierpnia 2015

Nasze wakacje - Sarbinowo

Wróciliśmy już tydzień temu. Jak było? Fantastycznie! Kompletnie nie tęskniliśmy za domem ;) 
Początkowo, gdy szukaliśmy noclegów nie brałam pod uwagę Sarbinowa. Najpierw myśleliśmy o Trójmieście, jednak nie znaleźliśmy nic, co by nam odpowiadało. Później stwierdziliśmy, że szukamy mniejszej miejscowości, bez tłumów na każdym kroku, ale jednak nie wiochy zabitej dechami. Chodziło nam o to by poczuć nadmorski klimat. Żeby były knajpki, gdzie można będzie posiedzieć wieczorem, żeby coś się działo. Zależało nam też by były jakieś atrakcje dla dzieci i wcale nie przeszkadzały nam kolorowe badziewne stragany z zabawkami made in China ;) 
Trafiliśmy na super noclegi, o których muszę Wam koniecznie opowiedzieć. Ale to w kolejnym poście. 
Co porabialiśmy? 
W południe zwykle plażowaliśmy, moczyliśmy nóżki w Bałtyku (o kąpieli nie było mowy - lodowata woda ani trochę nie kusiła by wejść dalej niż do kolan), bawiliśmy się w piachu i robiliśmy baby lub po prostu wylegiwaliśmy się na słonku i zjedliśmy chyba górę lodów. Nudy, nudy, nudy ;) Pogoda była cudowna - chyba zasłużyliśmy na ten urlop ;)
Wieczorami chodziliśmy oglądać bajeczne zachody słońca, puszczać latawiec na plaży i trochę rozerwać się na miasto ;) Dobrze, że upchnęliśmy w aucie spacerówkę, bo mimo, że praktycznie od roku nie była używana, tam wieczorami była jak znalazł. W Sarbinowie jest wspaniała promenada - nie ma nic przyjemniejszego niż spacery wzdłuż morza :)
Dla urozmaicenia byliśmy też w Gąskach na latarni, w Ustroniu i Mielnie - wszędzie bliziutko, a zawsze jakaś odmiana. 
Warto też wypożyczyć rowery i wyruszyć na wycieczkę :) My dotarliśmy co prawda tylko do Mielna, ale nad morzem jeździ się naprawdę cudownie. Ścieżka z Sarbinowa do Mielna w większości przebiega przez las - jest bezpieczna i mimo upałów jedzie się bardzo przyjemnie.
A gdzie warto zjeść w Sarbinowie?
Mogę Wam polecić dwie knajpki z pysznym jedzonkiem (bynajmniej nikt z nas nie był zawiedziony swoim daniem). Pierwsza z nich to Róża Wiatrów, a druga - Restauracja po schodkach (tam jedzą też oczy - tak pięknie podane ;))
A jak jest z prawie trzylatką na wakacjach? 
Wcale nie jakoś szczególnie upierdliwie. Kompletnie nie mogę zrozumieć, gdy ktoś mówi, że z dzieckiem się nie odpocznie. Guzik prawda. Może nie wszystko było zawsze po naszej myśli i chodziliśmy wszędzie w żółwim tempie, ale w końcu to wakacje, więc trzeba wrzucić na luz ;) My wrzuciliśmy i naprawdę odpoczęliśmy.

Tymczasem zapraszam na porcję zdjęć. Enjoy!