W naszym mieście interesujących miejsc bądź eventów skierowanych dla rodzin z dziećmi jest jak na lekarstwo. Trzeba się nieźle nagłówkować, żeby wymyślić jakąś ciekawą rozrywkę dla szkraba. Gdy natknęłam się gdzieś na informację o spektaklu "NIEBOskłon" stworzonym przede wszystkim dla dzieci w wieku od paru miesięcy do trzech lat od razu wiedziałam, że nie może nas tam zabraknąć. Trzeba korzystać z okazji - w końcu jak wspomniałam, takie inicjatywy nie zdarzają się u nas szczególnie często.
Spektakl odbywał się w teatrze, w kameralnej i przytulnej przestrzeni wyłożonej dookoła poduchami, na których siedziały dzieci razem z rodzicami. Całe przedstawienie było dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Czy warto zabrać dwulatka do teatru? To był nasz pierwszy raz, ale jeśli będą kolejne tego typu spektakle, w ogóle nie będę się zastanawiać. Maja do dziś wspomina jak było w "atrum". I mówi, że chce jeszcze - a to chyba najlepsza rekomendacja ;)
Jak pisali autorzy można było "pochylić się nad niebem i zanurkować w chmurach. Wyruszyć wspólnie w podróż do powietrznego świata, w którym każdy poczuje się lekko i bezpiecznie. Odkryć co znajduje się po drugiej stronie tęczy, poczuć dotyk słońca, pogłaskać mięciutkiego cumulusa i posłuchać jak dźwięczy delikatny deszczyk".
Ku mojemu zdziwieniu na przedstawienie przychodzili rodzice z maluchami na rączkach, które były równie zaciekawione jak Maja. W końcu cały czas coś się ruszało, dźwięczało, świeciło. Nawet prawdziwy deszczyk padał.
Proszono też, by nie hamować naturalnych reakcji dzieci, takich jak płacz, śmiech, słowa czy gaworzenie. Dzieci mogły wyrażać swobodnie swoje emocje. Nie ukrywam, że po takiej informacji i ja poczułam większy luz, w końcu sama do końca nie wiedziałam jak zareaguje Majka.
Zdjęcia z internetu.
Jak widać na zdjęciu poniżej, w pewnym momencie aktorka "zasnęła", Maja zaciekawiona spytała dość wyraźnym szeptem:
- mamuś, a co ta Pani robi?
- chrapie - odpowiedziałam po cichu,
- chrapie jak tatuś? - zdemaskowała siedzącego obok tatę, na tyle głośno by pół sali mogła wybuchnąć śmiechem.
Po przedstawieniu dzieci mogły wreszcie poczuć się jak gwiazdy i wejść na scenę, bawiąc się wszystkimi rekwizytami. W pewnym momencie rozbrzmiały gromkie brawa, traf chciał, że Maja była wtedy na środku sceny. Pomyślała chyba, że brawa są dla niej - wierzcie mi mina i zawstydzenie na jej twarzy osiągnęły absolutne apogeum. Już nie mogę się doczekać przedszkolnych przedstawień :D
P.S. My chorujemy nadal...