wtorek, 29 lipca 2014

kotki też lubią pływać!

Upały nam nie straszne. Ale tylko wtedy, gdy możemy się nimi delektować w odpowiednim otoczeniu. Takim sprzyjającym miejscem jest nasz pobliski Aquapark. Nie ma nic lepszego niż zanurzenie się w chłodnej (w dużym basenie aż ZA zimnej!) wodzie, gdy ukrop leje się z nieba. 
Gdyby nie ciało proszące o ochłodę chyba nie pokusiłabym się o wskoczenie do basenu innego niż dziecięcy brodzik (tam temperatura wody była optymalna). 




Za pierwszym razem, wchodząc do dużego basenu byłaś największym twardzielem. Podczas, gdy my dygotaliśmy z zimna zanurzając po kolei każdą partię ciała - Ty już dawno miałaś to za sobą. I bródka wcale Ci nie drżała.
Za to po wizycie w cieplejszym brodziku, gdy znów chcieliśmy zaciągnąć Cię do basenu dla dużych, zamoczyłaś nóżki i zaprotestowałaś "koniec". Jak koniec to koniec - nie ma dyskusji :)
Ku mojej uciesze wróciliśmy do ciepełka :)




Luzik, za rok jak już będę duża sama zjadę na zjeżdżalni! Serio?




W międzyczasie obowiązkowo plac zabaw. Fajnie wyposażony, tylko zjeżdżalnie trochę gorące, więc z nich zrezygnowaliśmy. Czysty piaseczek więc można śmiało biegać na boso. 






P.S. Jeszcze 3 dni i znów to słowo na "W" :) Jestem pewna, że w tym momencie, gdybym miała ten lodowaty basen przed sobą skoczyłabym bez wahania ;) 




niedziela, 27 lipca 2014

30/52

Mój mały śpioch w 30 tygodniu 2014 roku


Jak jesteś wykończona, to zupełnie nic nie jest w stanie przerwać Ci błogiej drzemki. Nawet zapach pizzy w knajpce :-) 

Pozostałe portrety projekt 52

środa, 23 lipca 2014

powrót do przeszłości - jezioro budzisławskie

Pierwszy raz Twój tatuś zabrał mnie tu jakieś 7 lat temu na motorze. Spędziliśmy wspaniały dzień, poznawaliśmy się. Było uroczo!
W sobotę zabrał też Ciebie. Nie trudno się domyślić, że podobało Ci się nie mniej niż mi. Choć miejsce to samo, to jednak tak wiele się zmieniło. Poszerzony skład, inni MY. Wtedy - dwie obce osoby, dziś RODZINA





Pełen relaks i bezstresowe (chodzi oczywiście o mnie, bo Tobie stresować się nie pozwalam ;) brudzenie serkiem wszystkiego wokół. To jest to! 


Pierwszy raz plażowałaś nad jeziorem. Byłaś zachwycona. Z wody byś najchętniej w ogóle nie wychodziła. Przynosiła ukojenie w ten upalny dzień i sprawiała Ci ogromną radość.


Miałaś też wspaniałych kompanów do wody - "Kapelka", Julę i Wiktora. Gdybyś tylko mogła, popłynęłabyś z nimi na drugi brzeg ;)


Jak młodzież chciała popływać, wystarczyło, że zawołałaś "Bacia!", a babcia już była gotowa do zabawy z Tobą. Dziadzia też nigdy nie odmawia ;)




Przelewanie, nalewanie, wylewanie, dolewanie - jest moc!


Złapałaś też ogromną rybę! Ujarzmiłaś ją i oswoiłaś.


A że rybki lubią wodę, napełniłaś jej brzuszek :)


I swój też!


Na koniec puszczanie kaczek..


Miałam identyczne zdjęcie, zrobione telefonem.. wtedy z tatą. Wiedziałam, że czegoś tam brakowało. Teraz już wiem, że Ciebie!




Po dniu pełnym wrażeń drzemka się należy!

poniedziałek, 21 lipca 2014

malowanka wodna

Zainspirowana postem Gosi "dla tych, co lubią się brudzić" i zmuszona przez skwar za oknem postanowiłam zafundować Mai rozrywkę w domu. Na słońcu niestety w pewnym momencie zaczynamy się topić ;)
Jako, że nie mam jeszcze odwagi (pracuję nad tym!) spróbowania z farbami, przypomniało mi się genialne rozwiązanie, które uwielbiało moje rodzeństwo, a dzięki, któremu pędzelek idzie w ruch, a kapiąca farba nie zrujnuje mieszkania - malowanka wodna.
Super sprawa - polecam! Potrzebny jest kubeczek z wodą i pędzelek, bowiem zastosowany w książce papier przygotowany jest do malowania właśnie wodą. Aby wypełnić obrazek wystarczy rozmazać na nim odrobinę wody. Majka robiła to z ogromnym skupieniem i wywalonym językiem (to po tacie ma ;))








Tym sposobem zapewniłam siostrze podróż w przeszłość, a Majce rewelacyjne zajęcie. Dwie pieczenie na jednym ogniu :D

Malowanka wodna i zestaw pędzelków kupione w Pepco - ok. 7 zł

niedziela, 20 lipca 2014

29/52

Moja mała plażowiczka w 29 tygodniu 2014 roku


Na plaży czujesz się jak ryba w wodzie. Nie ma czasu na nudę!


Pozostałe portrety projekt 52

piątek, 18 lipca 2014

mydło lubi zabawę!

Kiedyś pisałam o traumie kąpielowej Mai. Dzięki Waszym radom udało się ją pokonać poprzez wspólne kąpiele. Dzisiaj problem zniknął całkowicie. Maja kąpie się już sama, jednak nadal korzystamy z małej wanienki, co nie ukrywam ma też spore plusy w postaci mniejszego zużycia wody (czynnik eko ;) -> niższych rachunków i przede wszystkim nie naraża naszej córki na stres związany z bulgotaniem wylewającej się wody ;)


Jak wygląda kąpiel Mai? To Ona jest królowcem i wszystko zależy od Niej. Czasem trwa 5 minut (Mama koniec!), a czasem ponad pół godziny. Często wspólnie śpiewamy (współczuję sąsiadom, bo pewnie niesie się po rurach ;), chlapiemy się wodą - właściwie to Majka chlapie Nas i wtedy ma największy ubaw, bo gdy Jej się oberwie wodą to nie jest zbytnio zadowolona. Polubiła ostatnio psikawkę - pisankę. Nasza łazienka nie.



Generalnie uwielbia otaczać się wszystkim co wokół. Wszelkie nasze kosmetyki często lądują w wanience pływając razem z Nią. O gumowych kaczuszkach, rybkach i innych kumplach nie wspominając.
 Ta "pałeczka" po prawej stronie w dużej wannie do niedawna była hitem w połączeniu z otworem, który znajduje się na obrzeżach wanienki. Jak zapewne się domyślacie (albo i nie) jest to noga lalki Barbie. Majka wkładała ją i wyciągała. Ot, taką zabawę miało nasze dziecko :D 



Jedyne z czym mamy problem to mycie głowy. Okiełznać tą szopkę jest naprawdę ciężko. Samo zmoczenie włosów i umycie szamponem ("kimikiem" - od kremiku) jest jeszcze do ogarnięcia, ale całkowite spłukanie piany graniczy z cudem. Nadal robimy to wspólnie z M. i nieźle się przy tym napocimy. Jedno trzyma Maję i zasłania Jej oczy a drugie spłukuje prysznicem. A Maja wierzga, ucieka, grymasi.
Może macie jakieś sposoby na bezstresowe (zarówno dla rodziców, jak i dziecka) mycie głowy? Jak wygląda to u Was?

P.S. Wreszcie piątek. Od dwóch dni jestem w pracy, a już mam dosyć! Dobrze, że weekend za pasem :)

wtorek, 15 lipca 2014

dwudziestka na karku

Dziś 15 lipca, zatem mojej najdroższej stuknęło 20 miesięcy! Czy ja co miesiąc będę przeżywała taki szok, że to już tyle? ;)



Trochę statystyk:
Waga: ok 11,5 kg
Wzrost: ok 85 cm
Ubranka rozm. 86-92
Zęby: nadal 16 sztuk


Rozgadałaś nam się na całego. Dużo osób zaczepia nas na spacerkach i pyta o Twój wiek, bo tak ładnie mówisz. Oczywiście są momenty, że jesteś nieśmiała i zaczepiona nie powiesz ani słowa, ale coraz częściej wchodząc do sklepu powtarzasz po mnie "dobly", "dzenia" lub znajomym "cześć". Ostatnio nawet wyśpiewałaś Pani w kasie w Rossmanie "Waka Waka" :D
Twoje ulubione piosenki, które śpiewasz fragmentami to: pieski małe dwa, wlazł kotek na płotek (umiesz prawie całą!), jadą, jadą misie, Panie Janie, Jesteśmy jagódki, Waka Waka.

Schodząc po schodach (ku mojemu przerażeniu ostatnio próbujesz sama wchodzić!) liczysz od 1 do 5.

Uwielbiasz rysować, a wszystkich naokoło zmuszasz do rysowania kotków - koniecznie z "gogonkiem". Nawet prababci nie szczędziłaś. Tak więc rysujemy po 100 kotków dziennie, gdzie tylko się da: na kartce, na gazecie, na balkonie kredą.
Bardzo lubisz udawać pieska i kotka. Łasisz się, jesz z miseczki i cudnie szczekasz lub miauczysz.

Zaczęłaś odróżniać, a może raczej nazywać gorące ("niące") od zimnego ("zimne").

Po "buncie" ani śladu. Oby tak już zostało. Oczywiście czasem nie chcesz ubrać sweterka, ale kiedy grzecznie Ci tłumaczę (nie za długo - "trzeba ubrać bo zimno") nawet mnie słuchasz :) Fakt, że nadal biegasz własnymi ścieżkami, aczkolwiek coraz częściej sama podajesz nam rączkę, żeby Cię złapać. Natomiast w sklepie jesteś ciężka do ogarnięcia. Biegasz, gdzie popadnie.

Pożegnaliśmy krzesełko do karmienia. Chyba stwierdziłaś, że jesteś już na nie za duża i choć niezbyt wygodnie na zwykłym krzesełku (musimy podkładać Ci poduszkę!) nie ma bata, żeby wsadzić Cię z powrotem do tego wysokiego. Coraz częściej próbujesz jeść sama. Wcześniej raczej bawiłaś się jedzeniem, za to teraz coraz częściej trafiasz łyżką do buźki. Przyznaję się też bez bicia, że uwielbiasz ketchup. Tak, wiem to niezdrowe, ale na szczęście nie pożerasz go słoiczkami (choć pewnie, gdybyś dostała to i słoik byś zjadła ;) 

I uwaga uwaga hit miesiąca. Od kiedy zaczęłam przymusowy urlop za punkt honoru postawiłam sobie ROZPOCZĘCIE odpieluchowania. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że łatwo nie będzie (zresztą po tych paru dniach utwierdziłam się w tym przekonaniu), ale właśnie dzisiaj sama mnie zawołałaś, że chcesz na nocnik! Oczywiście pięknie zrobiłaś siusiu! Taka dumna z Ciebie jestem :) Wcześniej też się udawało parę razy, ale to ja Cię sadzałam, a dzisiaj sama mi to zakomunikowałaś. Mam nadzieję, że to nie jednorazowy wybryk i teraz pójdzie z górki.










Kochamy Cię najmocniej na świecie!