Święta, święta i po ptokach, jak mawiają klasycy ;) Pewnie większość z Was już o nich zapomniała , a na tapecie są teraz podsumowania staroroczne, postanowienia noworoczne i wybór kreacji sylwestrowej. Mam więc dla Was ciut przeterminowaną, a jednak bardzo dla nas ważną krótką relację ze świąt Bożego Narodzenia. Ot tak, ku pamięci! Swoją drogą - podziwiam osoby, które potrafią się spiąć i na bieżąco relacjonować. My, tak jak obiecałam zresztą, wylogowaliśmy się totalnie z internetów, stąd ten mały poślizg :) A! I bardzo dziękuję za wszystkie życzenia! To meeeega miłe :)
Maję pierwszy raz w życiu odwiedził najprawdziwszy Mikołaj. Taki z brodą i czerwoną czapką. Co prawda miał lekko wydarte spodnie na kolanach, ale to pewnie efekt przeciskania się przez kominy ;)
Wymienili się głębokimi spojrzeniami i święty zostawił co nieco pod choinką. Jak już poszedł Maja mogła wreszcie zacząć oddychać ;)
Wbrew naszym zamysłom wcale nie rzuciła się w szaleńczy wir rozpakowywania paczuszek. Była tak delikatna w otwieraniu, że Mikołaj ze spokojem mógłby wykorzystać papier w przyszłym roku!
Święta, jak co roku spędziliśmy w gronie najbliższej rodziny. Trochę u jednych dziadków, trochę u drugich. W domu byliśmy tylko do południa, wylegując się długo w łóżku (Maja pobijała swoje rekordy w spaniu budząc się to o 11, to o 11:30). Uwielbiam to nasze słodkie rodzinne lenistwo :)
Choinka u babci J. zrobiła na Mai niemałe wrażenie. Mogłaby stać przy niej dzień i noc, ciągle coś dotykając i przewieszać ozdoby z jednej gałązki na drugą.
Gdzie tylko się zjawiliśmy, tam prezenty zastaliśmy. Mikołaj jest super!
Sweet focia z dziadkami :)
A tu jesteś!
Czy już wspominałam, że Mikołaj jest super?
Prezent spodobał się też "Malysi" :)
Zgodnie z polską tradycją - jedliśmy, jedliśmy, jedliśmy! A co tam ;)
A w razie gdyby nam brakło jedzenia - zawsze mogliśmy skoczyć do sklepu po zapasy - nawet w piżamie.
Świeża dostawa dotarła też do dziadków.
I znów ta choinka...
Nie ma to jak rodzinne foto z Lewandowskim :D
Tyle śniegu spadło... o sankach na razie możemy sobie pomarzyć!
A na koniec...szaleństwa z chrzestną :) "Latajemy!"
Święta były bardzo intensywne i bardzo rodzinne. I takie właśnie powinny być. Ale nie ukrywam, że cieszę się, że zaraz po był wolny weekend i mogliśmy sobie wszyscy spokojnie odpocząć :)