Marcina Prokopa chyba każdy kojarzy. Tak, tak - to ten charakterystycznie wysoki prezenter z TVN ze wspaniałym poczuciem humoru. Nie wiem jak Wy, ale ja darzę Go dużą sympatią, a programy, które prowadzi zawsze z chęcią oglądam.
Z ogromną ciekawością przeczytałam również książkę jego autorstwa - Jego wysokość Longin, której jak się okazało, znaczna część wydarzyła się naprawdę! Swoją drogą całkiem fajnie poczytać o dzieciństwie znanej osoby.
Prokop swoją książkę zadedykował ośmioletniej córce. Jednym z jego głównych celów było przybliżenie obecnej młodzieży świata - wcale nie tak odległego, a jednak bardzo im obcego. Świata PRLu.
Znając z ekranu poczucie humoru Prokopa byłam pewna, że książka nie będzie mnie nudzić. Oczywiście miałam rację. Spora dawka zabawnych historii i wspaniałe ilustracje wzbudzały niemałe zainteresowanie.
Tytułowy Longin to oczywiście sam Prokop - nazywany tak z racji swojego wzrostu. Ale i tak najbardziej lubiłam jego ksywkę nadaną przez mamę - Martuś. Czyż to nie słodkie? ;)
Longin miał też młodszego "brachola", któremu pokazywał świat swoimi oczami - i to całkiem dosadnie. Na przykład dzień przed szczepieniem opowiedział mu jak to strasznie boli "jakby ktoś wyrywał palce obcęgami", a mili lekarze to "bujda na resorach". Później miał oczywiście przechlapane, bo mama zabrała mu wszystkie komiksy.
Longin ma też paczkę swoich kumpli, z którymi na nudę narzekać raczej nie może. Jednym z jego genialnych pomysłów było "pożyczenie" od taty auta, co by zaimponować chłopakom. Jak pisał - wtedy to już cały świat należał do niego. Był gościem. Był mistrzem. Był szefem wszystkich szefów. Co prawda na podwórku było tak mało miejsca, że mógł jeździć dwa metry do przodu i dwa do tyłu (jeździli tak z pół godziny!). Oczywiście nie za dobrze się to skończyło, ale o tym przekonajcie się najlepiej sami :) A jaki sposób znalazł Longin na zatarcie śladów! Boki zrywać :)
Reasumując książka warta przeczytania. Zdecydowanie polecam tym, którzy chcą cofnąć się do przeszłości i powspominać swoje klawe dzieciństwo oraz tym, dla których czasy PRLu to jedna wielka niewiadoma. Gratisem są też autentyczne zdjęcia Prokopa z tamtych czasów. Lekturę czyta się miło i co najważniejsze - z rogalem na buzi :)
Marcin Prokop
Wydawnictwo Znak emotikon
Chyba sama po nia sięgnę, bo Marcina Prokopa uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta książka i chyba w końcu po nią sięgnę. Poza tym bardzo lubię Prokopa. ;)
OdpowiedzUsuńteż go lubię, chyba fajna książka
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką. Myślę, że zwrócę na nią uwagę jak będę w Matrasie:) Ostatnio mam smaka na takie dziennikarskie twory. Kusi mnie także książka Wendzikowskiej o znanych osobach.
OdpowiedzUsuńOdnośnie osoby Prokopa - mój faworyt, zawsze rozbawi:)
Brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńteż mam zamiar ja przeczytać :D
OdpowiedzUsuńMoże być fajna, przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńZnając jego poczucie humoru, ta książka nie mogła się nie udać ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi fajnie. Powiem, ze nie kojarze go za bardzo, bo nie mam polskiej TV od 10 lat, ale ksiazka super sie zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńTeż mamy tą książkę, ale w natłoku świątecznych prezentów zupełnie o niej zapomniałam!
OdpowiedzUsuń