środa, 25 lutego 2015

Przedszkole

Spieszę Wam opowiedzieć jak wrażenia, ale na początek ogromnie dziękuję za słowa otuchy i trzymanie kciuków - dzięki Wam ból brzucha był o wiele mniejszy, choć przyznam, że ostatnio tak się stresowałam chyba przy obronie pracy magisterskiej ;) Nie należę raczej do osób panikujących na zapas, a wierzcie mi - nerwy były przeogromne!

Pierwszego dnia postanowiliśmy pojechać w trójkę, żeby było raźniej. Ustaliliśmy, że będziemy, a raczej ja będę - odwozić Maję na 8:30 - bo wtedy jest śniadanko, a odbierać ok 15 - bo tak kończą się zajęcia dodatkowe. W pracy szefowie poszli mi na rękę i mogłam tak dopasować sobie godziny, żeby było ok. Maja była raczej radośnie nastawiona - w końcu będą dzieci i zabawki. Gdy daliśmy jej buziaka na dowiedzenia Pani wzięła ją za rączkę i Maja poszła. Nawet się nie odwróciła w naszą stronę! Zaraz wybiegła po nią gromadka maluchów zainteresowana nową "atrakcją". Z przecieków wiemy, że Maja non stop się uśmiecha, pięknie uczestniczy w zajęciach i wcale o nas nie wspomina. Kiedy odbierałam ją pierwszego dnia siedziała w kółku po turecku z wszystkimi dzieciakami i śpiewali piosenkę klaszcząc w rączki. Wzruszyłam się. Mamy już prawdziwego przedszkolaka w domu. A jakie są powitania! 
Następnego dnia też się bałam. W końcu była już świadoma, że ją tam zostawię, więc mogło jej się to nie spodobać. Na szczęście szła równie chętnie. Trzeciego dnia rano powiedziała jednak, że "nie sce do przedszkola" ... po czym radośnie się ubrała i poszła. Jak mawiają - zrozum kobietę ;) Wiem, że to się może zmienić. Może przyjść dzień, że jednak zaprotestuje - i to tak porządnie. Ale trzeba być dobrej myśli. Oby tak dalej!

Nasz wybór. Jak większość z Was wie, posłaliśmy Maję do przedszkola w środku roku bo zmusiła nas do tego sytuacja (moja siostra, która się nią zajmowała jest w ciąży i musi się już oszczędzać ;). Nie wątpliwie był to ogromny plus - maluchy są już "wypłakane", więc Maja nie płakała, bo inni płakali. Szczęście chciało, że zwolniło się miejsce, więc nie było problemu. Wybór placówki też był oczywisty ze względu na dwie znajome nam osoby, do których mamy ogromne zaufanie. Maja co prawda nie trafiła do grupy żadnej z nich, ale kiedy tylko są w pracy zaglądają do niej, dzięki czemu ja jestem na bieżąco. Ponadto jest to przedszkole publiczne, a dodatkowe zajęcia - rytmika, język angielski i tańce są bezpłatne, co jest gigantycznym plusem.

Czego się obawiałam najbardziej?
Wiadomo - przede wszystkim tego, że Mai się nie spodoba. Błąd :) Jak na razie Maja jest bardzo zadowolona. I my także.
Jedzenie - Maja to niejadek. Bałam się, że stres, nowe miejsce, brak znajomych twarzy spowoduje, że tym bardziej nic nie tknie. Błąd :) Widzi jak jedzą inne dzieci i sama chętnie wcina posiłki, o które bym ją nie posądzała ;) W dodatku całkiem sama.
Leżaki - to punkt, który spędzał mi sen z powiek. W naszym przedszkolu leżaki w grupie maluchów są obowiązkowe, a Maja już od ładnych paru miesięcy nie wie co to drzemka w ciągu dnia. Martwiłam się, mimo zapewnień, że będzie dobrze, że na pewno będzie spać razem z dziećmi, że maluchy po tak intensywnej zabawie od rana padają prawie od razu. Nie wierzyłam. Ale że co? Że moja córka uśnie sama, bez mamy czy bez taty, w pomieszczeniu gdzie jest stosunkowo jasno i nie ma całkowitej ciszy? Nie możliwe. Błąd :) Pierwszego dnia ponoć troszkę płakała, ale w końcu przymknęła na chwilkę oko. We wtorek jak zresztą sama dumnie mówiła: "już nie płakałam". Na dowód mms prosto z leżakowania :) Ciekawa jestem jak będzie dzisiaj.


Leżakowa scenka z wtorku. Pani G. sprząta leżaki, składa je i odkłada na miejsce. Podchodzi do niej zdziwiona Maja i pyta:
- Ciocia, a co Ty kombinujesz?
:D 
Smokuś - Mai obowiązkowy gadżet przy zasypianiu. Niestety. Bałam się, że w przedszkolu nie pozwolą. Błąd :) Ma swojego smoka i może z nim spać, choć jak widać może się obyć i bez niego :)
Pieluchy - no cóż. Mimo usilnych starań by odpieluszkować Maję przed pójściem do przedszkola i licznych prób nie udało nam się do końca. Maja po przebudzeniu zwykle załatwia się na ubikację, ale w ciągu dnia kiedy jej się nie posadzi, sama nie zawoła. Zresztą nie zawsze chce usiąść. Ubieramy jej więc pampersa. Panie zapewniają mnie, że jak Maja zobaczy wędrówki maluchów do toalety to sama zacznie wołać. Nic na siłę.
Dialog z wtorku:
Ciocia widzi, że Maja ściska nóżki. Pyta więc:
- Maja chce Ci się siusiu? Chodź pójdziemy do ubikacji i się załatwisz.
Na to Maja:
- nie ciociu. Maja zrobi troszeczkę w pampersika, dobrze?
Także nie ma to tamto ;)
Plan jest taki, żeby w tym tygodniu jej nie stresować ewentualną wpadką i posiusianiem i ubieramy pieluchę, a od przyszłego tygodnia zanosimy 100 par ubrań na zmianę i zobaczymy jak będzie. Jesteśmy dobrej myśli i ufamy Paniom - które swoją drogą wzbudzają mega zaufanie i są naprawdę rewelacyjne. Zresztą nawet Maja tak twierdzi :)

Także nie taki wilk straszny! Mam ogromną nadzieję, że będzie dobrze :)

21 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wszystko tak pomyślnie się ułożyło.
    Maja jest bardzo dzielna!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że dałyście radę - OBIE ;) Strach ma wielkie oczy prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż sama czuję dumę z Twojej córy :) Super i aby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka madra dziewczynka...szkoda tylko,ze jeszcze w tego pampka chce robic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj po południu po raz pierwszy zawołała siusiu :) może jednak coś z tego będzie ;)

      Usuń
  5. Zazdroszczę, że Wam tak wszystko gładko poszło ja cała jestem w nerwach na samą myśl o wrześniowym przedszkolu :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że Maja tak szybko się zaaklimatyzowała w przedszkolu. ;)
    Rożnie Tobie bardzo mądra córeczka, jej wypowiedzi są takie "dorosłe".

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam te obawy. Moja córa niejadek, które nie mając dwóch lat przestała spać z dzień- obawiałam się więc i jedzenia i drzemek. To, że przedszkole wciągnie ją jak wir, to wiedziałam, bo oma uwielbia dzieci, ale jedzenie i sen budziły moje obawy. Szybko się okazało, że mała nie tylko ładnie je, ale i śpi! bo w przedszkolu po prostu się męczy i ta drzemka jest wręcz zbawienna. W dodatku w tym momencie tak pięknie je i ma taki apetyt, że sama się dziwię! Potrafi zjeść dwa dania na obiad po powrocie (co kiedyś graniczyło z cudem), a na kolację dwie kanapki lub np serek homo i parówę. Szok! :) Zobaczysz, przedszkole ma same plusy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. to wszystko jeszcze przede mną, choć przybliża się milowymi krokami:)
    dzięki za podzielenie się tym ważnym doswiadczeniem

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka dzielna i samodzielna pannica :) wyrośnie z niej niezła cwaniara ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. a możesz mi przybliżyć czy był problem z dostaniem się do przedszkola w trakcie roku? ja chciałam moja Izę zapisać np od marca za rok, ale mam wrażenie że takie "cuda" to tylko w prywatnym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy szczęście bo w naszym przedszkolu akurat zwolniło się miejsce, w przeciwnym wypadku był komplet, więc raczej nie było szans. Dodam, że to przedszkole publiczne.

      Usuń
  11. No widzisz :) wszystko jest super, dzieci naprawdę wiele wynoszą z przedszkola. Chętniej jedzą w grupie czy właśnie uczą się korzystać z toalety, bo przecież inni też tak robią :) będzie coraz lepiej.
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. jestem pod wrażeniem jak szybko Maja przyzwyczaiła się do nowej sytuacji, sprytna z niej dziewczynka ...
    u nas całe oswajanie z nową sytuacją trwało zdecydowanie dłużej:)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Z Zuzi strasznie słodki jest przedszkolak :)
    Fajnie, że się tak szybko zaaklimatyzowała :) Zuch dziewczynka!
    Buziaczki ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem skąd wzięła się ta Zuzia :D
      oczywiście, że z Mai :D :*

      Usuń
  14. Ale dzielna córka! Ja przez ciągłe choroby nie mogłam chodzić do przedszkola, a jak poszłam do zerówki to taka dzielna nie byłam i raz nawet uciekłam z lekcji do mamusi ;) Mam nadzieję,że Maja pokocha przedszkole ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Z doświadczenia wiem, że pierwsze 2-3 dni super w przedszkolu, potem kilka dni załamania, a potem naprawdę będzie już tylko lepiej:) trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń