piątek, 29 listopada 2013

mama-panikara?

Jedyne z czym mogę się nie zgodzić, to to, że jestem panikarą. Zwykle do wszystkiego podchodzę ze stoickim spokojem (chyba, że chodzi o zgubienie telefonu, który i tak znajduję po chwili w zakamarkach torebki ;).
W kwestii dziecia mego zwykle jestem opanowana. Wszyscy naokoło powtarzają: "uważaj bo się przewróci", "trzymaj stolik za róg bo zaraz walnie głową", "łap ją, bo zaraz uderzy się o szafkę" i takie tam. Może to trochę brutalne, ale wiem, że i tak nie dam rady zapobiec każdemu guzowi, zadrapaniu, siniakowi, a maluch bez takich śladów to jak żołnierz bez karabinu ;) Nie biegam ciągle za Małą, odtorowując jej przejście, co by się nie przewróciła, nie zabezpieczam rogów szafek czy stolików, co by w głowę się nie uderzyła. Przecież musi nauczyć się być ostrożna. Świat nie jest obity puchowymi poduchami i niestety czasem boli zderzenie się z rzeczywistością. I nie wiem czy dzięki temu, że uczę Maję upadków - jeszcze nigdy, przenigdy (odpukać w niemalowane) w całej swej karierze roczniaka - nie nabiła sobie żadnego guza :) Choć pewnie bez tego się nie obejdzie!
Inaczej jest jednak w przypadku, gdy Maja jest daleko. I taka sytuacja:
Tatuś zabrał ją dzisiaj do babci (30 km od domu). Od kiedy wróciłam do pracy w czerwcu Majką opiekuje się moja siostra. Nie pracuję na cały etat więc jest to zaledwie (choć dla mnie i tak sporo ;)) 6 h dziennie. I kiedy Maja jedzie na cały dzień do babci i do chrzestnej to brak jakiejkolwiek informacji o tym czy wszystko w porządku wywołuje u mnie przyspieszone bicie serca. Ciągle myślę, czy na pewno zjadła o danej porze, czy kaszka ma taką konsystencję jaką Maja lubi najbardziej, czy jej picie nie będzie za chłodne/za gorące, czy będzie umiała tam zasnąć. Mimo tego, że wiem że ma tam cudowną opiekę i lubi tam jeździć to i tak czuję się jakoś nie swojo.

A oto kilka zdjęć z ostatniego spacerku po Parku Przyjaźni kiedy jeszcze nie było tak szaro, buro i ponuro.. Złota piękna jesieni gdzie Cię wywiało?




Cip cip, taś taś..
Pewnie niedługo staw będzie już zamarznięty... brrr!

P.S. Wczoraj minął dokładnie roczek kiedy dostaliśmy klucze do naszego małego gniazdka :) Ojjj jacy to byliśmy szczęśliwi :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz