Sylwestra spędziliśmy w domu - z najbliższą rodzinką. Było szampańsko, hucznie i przede wszystkim bardzo wesoło. "Byliśmy" trochę w Krakowie, trochę we Wrocławiu i Gdańsku :) Maja to urodzona imprezowiczka. Bawiła się z nami do 22 ;) Oczywiście ze względu na nią, nie czekaliśmy do północy ze strzelaniem. Tatuś dumnie puszczał je o 21 - co by córuś mógł podziwiać. A było co! Reakcja cudna! Najpierw lekkie przerażenie, żeby za chwilę usłyszeć to cudne łoooo! Z jej ust brzmi to naprawdę wspaniale. Nie zabrakło też ulubionych hitów Mai. No bo jak to tak? Impreza bez "jadą jadą misie"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz