wtorek, 10 czerwca 2014

karuzela, karuzela..

W Parku Miejskim, co niedziela..

Co niedziela to może niekoniecznie, bo chyba byśmy zbankrutowali! Czy te króciutkie przejażdżki muszą, aż tyle kosztować? Za moich czasów (powiało grozą ;) można było sobie pozwolić na oblecenie całego wesołego miasteczka, a budżet domowy na tym za bardzo nie ucierpiał. Za to teraz istne szaleństwo. Trzy minuty pokręcenia się w kółko i 14 zł mniej w kieszeni!

Oczywiście początkowo byłam przerażona pomysłem zabrania Mai na karuzelę. W głowie kłębiły się czarne myśli:

- A co jeśli zacznie się wyrywać i płakać? Nie zatrzymają dla Nas specjalnie karuzeli!  Te 3 minuty mogą trwać w nieskończoność. 

Ale ogromna chęć Mai i pokazywanie paluszkiem, że chce "tu" mnie przekonała. Kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?
Skusiłyśmy się więc na stare sprawdzone łabędzie i kurki, które z pewnością pamiętają jeszcze czasy mojego dzieciństwa.
Z pewną dozą niepewności zasiadłyśmy na swoich miejscach i czekałyśmy na nieznane. Posiedziałaś chwilę, po czym stwierdziłaś stanowczym głosem - "koniec". A karuzela jeszcze nawet nie ruszyła. Myślę - jak nic, zaraz zaczniesz wychodzić - w końcu jak koniec, to koniec. Nagle lekko szarpnęło i karuzela ruszyła. Gdy zobaczyłam Twój uśmiech na buzi od razu kamień spadł mi z serca. Wiedziałam, że przejażdżki polubisz tak samo jak ja. W końcu moja krew :)


Dalej mama, nie panikuj! Idziemy!




Jeździłyśmy w górę i w dół a namalowany na Twojej buzi rogal cały czas tam był! Uwielbiam sprawiać Ci radość! Później trudno było Cię przekonać do powrotu do domu..


Spotkałyśmy po drodze stadko gołębi. Kolejna niedzielna atrakcja. Twoja kocia natura koniecznie kazała wytarmosić jakiegoś za piórka, ale na szczęście ptaszki sprytnie uciekały. 






Żeby Twoja radość całkowicie sięgnęła zenitu wstąpiliśmy po drodze na lody do Maca. 
- Lodi, Lodi! 
Wybrałaś i tak frytki - z kekupem. No ale skoro BLW to BLW ;)


Uwieńczeniem naszej rodzinnej niedzieli był przystanek obowiązkowy - plac zabaw pod klatką. 



Czujesz się tam jak superbohater i żadne "kusiu" (husiu) nie jest Ci obce ;)

27 komentarzy:

  1. U nas tez ostatnio bylo wesole miasteczko i tak jak ty balam sie czy maja wytrzyma na karuzeli. Pozniej nie moglismy jej zaciagnac do domu :). Radosc dziecka bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też było ciężko wytłumaczyć, że koniec ;-)

      Usuń
  2. Fajnie tak pojeździć na karuzeli,wiem człowiek nie ma tyle pieniędzy ale dla dzieci to ogromna zabawa.Piękne zdjęcia.Pozdrawiam i życzę miłego dnia:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. dzień pełen atrakcji :)
    bo właśnie to chyba rodzice bardziej panikują niż dzieci ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam karuzele, ale sama bałabym puścić się mojego szkraba:) Za to ganianie ptaków i plac zabawy uwielbiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie być dzieckiem, wszystko tak cieszy - tu gołąbki, tam karuzelka :)
    I pomyśleć, że jak byłam mała to marzyłam, aby być dorosłą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dzieci potrafią cieszyć się z zupełnie zwykłych z pozoru rzeczy. Wspaniale na to patrzeć i dostrzegać te małe radości :-)

      Usuń
  6. Wesoła perełka...ceny są zabójcze tych karuzel, ja idąc z trójką to stowa nie moja i nawet nie pojeżdża na tyle aby stracić ochotę na więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, z trójką to faktycznie majątek można stracić

      Usuń
  7. Atrakcji a atrakcji:) Slodziak z tej Twojej córeczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ponoć przez nadmiar słodyczy, które skonsumowałam będąc w ciąży ;-)

      Usuń
  8. Jakie ona ma piękne, duże oczy - nie mogę się napatrzeć :) I właśnie zauważyłam, że mieszkasz po sąsiedzku, a przymierzam się do blogerskiego spotkania i pewnie odezwę się do Ciebie w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękną masz córeczkę, a ja nawet nie wiedziałam, ze takie atrakcje jak karuzela tyle kosztują :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. No niestety, trzeba brać walizkę pieniędzy jak chce się poszaleć z dzieckiem ;-)

      Usuń
  10. Ja po pierwszej jeździe Jaśka odciągnąć nie mogłam :).
    Ale u Was strasznie drogo, ja płaciłam (Babcia była z nami i płaciła) 5 zł za takie malutkie karuzela "kółeczko" lub 6 zł za pociąg. Ja w pociągu jechałam z Jaśkiem i nie płaciłam za siebie. za 16 zł mieliśmy jeżdżenia a jeżdżenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas trzeba było zapłacić i za dziecko i za opiekuna. Bez sensu :-\

      Usuń
  11. Mała ślicznotka!
    Moja córka też nazywa się Maja.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. leniwe rodzinne są tym na co zawsze czekam :)

    OdpowiedzUsuń