poniedziałek, 3 lutego 2014

Tymczasem w weekend..

Weekend jak zwykle upłynął za szybko. Sobotnie ikeowe zakupy udane, choć nie obyło się bez przygód. Samochód wypchany po sam dach rupieciami ze Szweda (przysięgam, że myślałam, że poryczę się na parkingu, gdy po raz piąty, przez tylne drzwi próbowaliśmy upchnąć zwinięty w rulon materac i łóżko!). Samochód, który w dodatku zaczął się psuć przed samym Poznaniem. Powrotna droga w pseudo komfortowych warunkach, z fotelem przesuniętym do samej szyby, bez świateł (co by akumulator oszczędzać) , w stresie czy dojedziemy na miejsce. Już nigdy więcej! Oczywiście nie mówię o zakupach w Ikei, bo te uwielbiam. Następnym razem pojedziemy po prostu Tirem ;-)
A tak dla uściślenia - ostatnie 15 km pokonaliśmy na holu. Z 3 przerwami na związanie pękniętej linki. Taką podróż zafundowaliśmy sobie z M. w sobotę. A co!

Na szczęście niedziela była już zupełnie normalna.

Mały słodki pomocnik


Co by tu jeszcze spsocić?

Do kobiety trzeba się pofatygować.. Potem patrzysz jej w oczy..przysuwasz się...Tylko troszeczkę, a najlepiej prawie do końca. Potem czekasz, aż ona się też troszeczkę przesunie..

P.S. Aaa i wczoraj zupełnie przez przypadek odkryliśmy 3 nowe zęby. Trzy czwórki się pojawiły - nawet nie wiemy kiedy :)

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę tak łagodnego wychodzenia zębów:) u nas tylko pierwsze dolne jedynki tak wyszły. cała reszta to droga przez mękę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak cofnę się pamięcią to faktycznie było jakiś czas temu parę nocek mniej spokojnych, kiedy Maja lądowała u nas w łóżku. Na szczęście wystarczyło przytulenie i zasypiała. Także nie było tragedii :)

      Usuń